Wpis będzie szybki (krótki) jak przygotowanie tej zupy. Wybitnie nie chciało mi się nic gotować ale zjeść coś wypadało więc pogrzebałam w różnych przepisach - to można robić siedząc wygodnie na kanapie- i wynalazłam zupę, uwaga - z zielonej herbaty. Nie lubię tej herbaty w normalnej postaci - płynu w filiżance i nie sądzę żebym polubiła. Mimo tego już prawie byłam na nią zdecydowana (ciekawość) ale jak powiedziałam wypadałoby coś zjeść, a ja chyba aż tak odważna nie jestem. Może kiedyś. Tym razem stanęło na kremie z pietruszki z natką w cieście. Dobre to było w garnuszku nic nie zostało, no ale porcji było tylko cztery.
Składniki:
- 5 korzeni pietruszki,
- kilka gałązek natki,
- 2-3 łyżki mąki,
- sól,
- pieprz,
- gałka muszkatołowa,
- olej,
- 2 łyżki masła.
Oczyszczone korzenie pietruszki pokroić w sporą kostkę/plastry. W garnku rozgrzać 2 łyżki oleju z masłem i podrumienić na nim pietruszkę. Zalać wodą około 2 cm ponad jej powierzchnię. Gotować do miękkości. Doprawić do smaku i zblendować. Jeśli wyjdzie zbyt gęsta dodać wody i ponownie zagotować.
Mąkę rozprowadzić wodą do konsystencji gęstej śmietany, doprawić gałką muszkatołową i dobrze wymieszać. Rozgrzać olej na patelni i smażyć, maczane w cieście gałązki pietruszki.
Natkę usmażoną w cieście dodawać do talerza z zupą.
Uwaga:
- moje ciasto było zbyt gęste i wychodziły placuszki z chrupiącą natką,
- mimo wielkiego "lenia" drugie danie też było, równie proste i równie smaczne, przygotowanie obu zajęło mi mniej niż godzinę, przy czym musiałam udać się do ogrodu nazbierać zielska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz