niedziela, 18 stycznia 2015

Łopatka i spółka.

Zdarza Wam się podsłuchiwać rozmowy obcych ludzi? Mnie się zdarza, zwłaszcza mimowolnie, coś interesującego wpadnie w ucho i aż chce się wysłuchać zakończenia. Wiem, wstyd i hańba! Jest to jednak silniejsze ode mnie. Tak było i tamtego dnia gdy wybrałam się do pewnego sklepu odzieżowego. To co tam wtedy usłyszałam wyryło mi się w pamięci chyba na całe życie. Już, już wydaje się, że zapomniałam i jak obuchem w głowę - wraca. Najczęściej gdy jestem w mięsnym.

"- Po pracy muszę zajechać do ......, jest łopatka w promocji po 7.99 za kg, kupię z 5 kg.
- (zdziwionym głosem) ale po co Ci tyle łopatki, co z nią będziesz robić?
- Gulasz, zmielę to zrobię kotlety czy pulpety...... Zamrożę, to bardzo dobra cena
- (jeszcze bardziej zdziwionym głosem) Ale jak?? Jak zmielisz łopatkę??
- No normalnie, mam maszynkę elektryczną. (musiała zobaczyć wyraz twarzy koleżanki) Bo wiesz, łopatka to mięso.
- Ojej, a ja myślałam, że taka kość.... i zdziwiłam się po co Ci tyle kości."


No dobra, żeby nie było, że naśmiewam się z innych to gwoli sprawiedliwości przytoczę historię pewnej świni, pół-świni. No dobra powiem, półtuszy wieprzowej - od razu lepiej brzmi.
Wpadł mój mąż z pracy i od progu woła,"U M. będzie świniobicie - bierzemy pół?" Zgodziłam się bez zastanowienia, wszak wiejski wieprzek wiadomo tysiąc razy lepszy niż ten ze sklepu. Nie przewidziałam tylko jednego, że jak koledzy z pracy umówią się na taka imprezkę, to mi chłop do domu przed północą wróci - nie sam, ze świnią. Ciepło panujące w tych dniach nakazało prosięcia rozebrać od razu jak się w domu pojawił. Zabraliśmy się do pracy - pierwszy raz w życiu porcjowałam prosiaczka, mimo tego jakoś umiałam to zrobić i sprawnie nam to szło. Co najważniejsze umiałam ponazywać wszystkie elementy, prócz jednego -podkreślam, że była już czwarta rano.
- Nie wiesz co to jest?
- Nie mam pojęcia.
- Myśl, widziałeś to w sklepie?
- Nie!
- Ja też sobie nie przypominam, pewnie to mielą i sprzedają już zmielone. Daj maszynkę.

....... wrrrrrrrrrrrr, wrrrrrrrrrrrrr, wrrrrrrrrrrrrr

- No dobra! Wszystko poporcjowane, pochowane, to szykujemy się spać - zarządziłam
........
- Ładną świnię kupiłem, nie? - pyta mąż już leżąc - Ta rasa, jest specjalna, ma mało tłuszczu. Widziałaś?
- Tak widziałam. Kiedyś rodzice robili świeżynkę. Na śniadanie zrobimy jajka na boczku.
- Na jakim boczku, nie podpisywałem żadnego boczku.
- Kupiłeś świnię bez boczku? Tam nie było boczku! Ooo kuźwa! zmieliliśmy boczek! A taki był ładny niepoprzerastany, prawie nie miał tłuszczu i to mnie zmyliło.

Siostra do dziś się ze mnie naśmiewa.

Strasznie długi ten wstęp mi wyszedł, a miał być dzisiaj tylko przepis na łopatkę.

 W moim ulubionym mięsnym, leżały sobie czekając na mnie dwie łopatki "do pieczenia" - takie fajne okrąglutkie, nie wymagające wiązania po mniej niż kilogram każda. Skoro czekały wziąć musiałam. Jedną.

Składniki:
  • około 1kg łopatki,
  • 2 ząbki czosnku,
  • 1 łyżeczka ziarnistego pieprzu,
  • łyżka rozmarynu,
  • szałwia (u mnie kilka listków),
  • tymianek (u mnie 2 gałązki),
  • 1 łyżeczka gruboziarnistej soli,
  • opcjonalnie 3-4 wędzone śliwki,
  • 1 łyżka mąki pszennej,
  • kapusta czerwona (około 1/3 małej główki),
  • ziemniaki,
  • mąka ziemniaczana,
  • 2-3 łyżki octu,
  • 1 łyżka oliwy,
  • rękaw do pieczenia.

Pieprz delikatnie rozbić w moździerzu. Odciąć "nóżki" od czosnku i przekroić go na pół - do pieczenia nie obieram czosnku, ponieważ skórka daje bardzo dużo aromatu.
Mięso włożyć do głębokiej miski lub garnka. Obtoczyć przyprawami i ziołami (oprócz soli). Miskę przykryć i na noc wstawić do lodówki (można nie czekać tak długo - upiec po 2-3 godzinach).
Moja łopatka spędziła w lodówce w sumie 2 noce. Po wyjęciu z lodówki posolić.  Sól jaką widać na zdjęciu to cała sól jaką dodałam.
Włożyć mięso do rękawa. Wyjąć mięso z rękawa, włożyć jeszcze raz, tym razem do tego foliowego. Zamknąć rękaw, przekłuć go i wstawić do piekarnika. Piec w 180 stopniach przez 1,5 godziny.



Sos
Po wyjęciu z piekarnika, zlać do rondelka płyn jaki zebrał się w rękawie, będzie bazą sosu pieczeniowego.
Rondelek umieścić na małym ogniu, wrzucić do niego śliwki. Zagotować. Trzymać na ogniu 2-3 minuty. W tym czasie do 3/4 szklanki wody wsypać łyżkę mąki i rozmieszać. Wyjąć śliwki z sosu, wlać wodę z mąką i energicznie rozmieszać. Ponownie dodać śliwki - można je pokroić.

Kluski
Ugotowane i wystudzone ziemniaki przecisnąć przez praskę i ugnieść w misce, odjąć na chwilę 1/4 ziemniaków i dodać tyle mąki ziemniaczanej ile miejsca zajmowały te wyjęte. Wyrobić ciasto. Formować kluski. Ugotować kluchy w wodzie - gotowe są gdy wypłyną.

Kapusta
Poszatkować kapustę. W garnku zagotować wodę, lekko osolić. Dodać kapustę i doprowadzić do wrzenia, dodać ocet. Zmniejszyć ogień. Gotować na niewielkim ogniu 3-5 min. Kapusta nie może być rozgotowana, ma być półtwarda. Odcedzić, skropić oliwą.

Uwagi:
Jeśli ciasto jest zbyt suche, dodać odrobinę wody (niektórzy dodają jajko).
Kluski nie powinny pękać przy wyrabianiu.
Nie podałam ilości ziemniaków, ponieważ może być ona dowolna, należy tylko pamiętać, że skrobia ziemniaczana ma stanowić 1/4 objętości ziemniaków.
Użyłam 375g ugotowanych ziemniaków, z których wyszło 16 kluchów.
Śliwki wędzone można zastąpić suszonymi lub nie dodawać wcale. Można również dodać suszonej żurawiny.
Zimne mięso - jeśli zostanie - zjadamy na kanapkach.
Edit: Używałam octu gruszkowego własnej produkcji.


Smacznego!


  


 

 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz